Wojna polsko-polska [FELIETON]
Ostatnie dni pokazały, jak bardzo polskie społeczeństwo jest spolaryzowane i – niestety – jak niski jest poziom debaty publicznej w naszym kraju.
Od momentu ogłoszenia terminu wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych w Polsce dziennikarze, eksperci i politycy zaczęli przekrzykiwać się, jak wielką rolę odgrywa nasz kraj w kontekście toczącej się wojny w Ukrainie, jak strategicznym partnerem jesteśmy dla Stanów Zjednoczonych, skoro w ciągu 11 miesięcy przyjeżdża tu drugi raz, co ważnego chce w Polsce ogłosić, skoro wybrał właśnie Polskę na miejsce wizyty w przededniu pierwszej rocznicy ataku Rosji na naszych sąsiadów. Kiedy opinia publiczna dowiedziała się o niespodziewanej wizycie prezydenta Bidena w Kijowie, wielu komentatorów nie doceniając znaczenia tego historycznego wydarzenia, używało jej wyłącznie jako argumentu politycznego, chcąc umniejszyć roli Polski w jej staraniach o międzynarodową pomoc dla Ukrainy, zarówno humanitarną, jak i militarną.
W momencie rozpoczęcia się wizyty wojna polsko-polska nabrała jeszcze większego rozpędu i wszyscy zaczęli się kłócić ze wszystkimi: kto dostąpił zaszczytu spotkania z prezydentem USA, a kto nie, kto widział się z nim dłużej, a kto krócej, kto z kim się przywitał albo nie przywitał itp. Czy prezydent Biden przyjechał do Polski z intencją wsparcia rządu w obliczu zbliżających się wyborów parlamentarnych, czy może chodziło o wsparcie opozycji?
Odniosłem wrażenie, jakby wszyscy zapomnieli, że prezydent USA przyjechał tu wyłącznie z powodu toczącej się za naszą wschodnią granicą wojny. Nie przyjechał wspierać ani żadnego ugrupowania politycznego, ani żadnego z jej liderów. Jego wizyta miała na celu wsparcie Ukrainy, pokazanie, że konflikt wywołany przez Rosję dotyczy całego zachodniego świata i nigdy nie będzie zgody na aneksję demokratycznego państwa przez agresora, takiego jak Rosja.
Biorąc pod uwagę naszą własną historię, naprawdę powinniśmy docenić ten gest i zachować odrobinę powagi, a nie wszczynać kolejną wojenkę.