Rodzinny biznes, czyli „Rumiane Jabłko – swojskie specjały” [WYWIAD]
O przepisie na sukces, funkcjonowaniu w trakcie pandemii i przyszłości – z Tomaszem Jabłońskim, jednym z pomysłodawców „Rumianego Jabłka”, rozmawia Filip Pląskowski.
Jak powstało i czym jest „Rumiane Jabłko – swojskie specjały”?
Wraz z biegiem czasu i zmieniającą się sytuacją na świecie postanowiliśmy założyć swój własny biznes. Nie mieliśmy do końca pewności, na czym powinniśmy się skupić. Pomysł narodził się dzięki hobbystycznemu wędzeniu wędlin przez mojego szwagra. „Rumiane Jabłko – swojskie specjały” powstało 3 lata temu. Naszym celem było oparcie się na lokalnych, swojskich produktach. Na początku nie spodziewaliśmy się zbyt dużego zainteresowania. Jednak liczba zamówień przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Potem przyszła pandemia.
Czy funkcjonowanie podczas pandemii koronawirusa było utrudnione?
Tak naprawdę to pandemia pomogła w rozwoju naszego biznesu. Wraz ze wszelkimi środkami ostrożności dostarczaliśmy bezpłatnie zamówienia na wskazane adresy. W tym czasie klienci składali zamówienia nie tylko na wędliny, ale i również na inne produkty. W związku z tym, że od początku opieramy się na produktach lokalnych, to nawiązaliśmy kontakt z ludźmi, którzy je wytwarzają.
Z jakimi lokalnymi przedsiębiorcami współpracujecie i jak wpływa to na rozwój regionu?
Aktualnie współpracujemy z kilkoma lokalnymi producentami. Są oni niekwestionowanymi ekspertami w swoich dziedzinach. Możemy pochwalić się serami z „Serowarni Danusi”, przetworami z „Porzeczkowej Krainy”, „Specjałami spod Strzechy” oraz pasieką „Szylar”. Fantastyczne jest to, że bazując na lokalnych, swoich produktach możemy wspólnie działać z lokalnymi przedsiębiorcami i wzajemnie sobie pomagać. Współpraca w naszym regionie jest niezwykle ważna.
Czy oprócz „swojskich specjałów” macie coś jeszcze w zanadrzu?
Tak, jest nim „Piwo Czernikowskie”. Pomysł produkcji własnego piwa marzył się nam już na samym początku „Rumianego Jabłka”. Do działania zmotywowali nas nasi klienci. Chcieliśmy stworzyć regionalne, czernikowskie piwo. Mimo wszystko wiązało się to z wieloma problemami. Sami tego piwa nie produkujemy, ponieważ nie sprostaliśmy kryteriom zakładu produkcyjnego. Piwo na bazie naszych receptur i smaków warzy dla nas browar koło Aleksandrowa Kujawskiego. Oprócz tego zajmujemy się również gastronomią sezonową na większych wydarzeniach. Przygotowujemy hot dogi ze swojską kiełbaską czy bąbelkowe herbatki w wydaniu czernikowskim. Od pewnego czasu regularnie organizujemy również w gminach powiatu toruńskiego „Swojskie jarmarki”. Skupiają się one nie tylko na stoiskach z żywnością, ale również na produktach tradycyjnych i rękodziełach. Stoiska są różnorodne, a na każdym z nich można znaleźć coś wyjątkowego, np. stoisko „Dechy z pasją”. Na tego typu uroczystościach skupiamy lokalną społeczność i wraz z okolicznymi przedsiębiorcami wychodzimy jej naprzeciw.
Jakie posiada pan plany na przyszłość?
Wraz ze znajomymi planujemy założyć stowarzyszenie „Aktywni i niezależni”, które stworzy pewne podwaliny pod komitet wyborczy. Chcemy swoją aktywnością zarazić inne osoby i pokazać, że gminy Obrowo i Czernikowo nie są skazane na nudę. Mamy zamiar zorganizować ciekawe wydarzenia kulturalne, sportowe i edukacyjne. Jak na razie są one w fazie przygotowywania, ale jestem pewny, że zrobią furorę