Hejt poglądów [FELIETON]
My, Polacy nie potrafimy spierać się ze sobą. Prawdopodobnie nikt nas tego nie nauczył. W szkole brakowało na to czasu, bo ważniejsze było wkuwanie wiedzy i realizacja podstawy programowej. Znamy się więc świetnie na wszystkim, ale tylko teoretycznie. Gdy Polak spotyka osobę o innych poglądach, zaczyna się napędzana emocjami rozgrywka.
Każda ze stron przekonana jest o słuszności swoich poglądów. Nie jest zainteresowana zrozumieniem drugiej strony. Najważniejsze to nakłonić adwersarza do swoich racji, a gdy to się nie udaje, to pozostaje zdyskredytowanie danej osoby. Schemat jest prosty. Skoro ja mam rację, a ktoś się ze mną nie zgadza, to musi być z nim coś nie tak. Wystarczy nazwać daną osobę głupcem, idiotą lub jakoś podobnie i nie trzeba się już wysilać i szukać merytorycznych argumentów. Głupiec na pewno nie ma racji!
Ostatnio miałem rozmowę telefoniczną z osobą, której nie spodobały się moje felietony. Stwierdziła ona, że wójt jest urzędnikiem państwowym i nie powinien krytycznie wypowiadać się o rządzie. Po krótkiej wymianie zdań dotyczącej oceny działalności PiS-u usłyszałem, że prawdopodobnie nie jestem Polakiem i mam inną narodowość. Jak rozumiem, pomogło to mojemu rozmówcy poczuć się lepiej i wytłumaczyć różnice opinii. Czy jednak wyciąganie wniosków z fałszywych założeń nie jest oszukiwaniem samego siebie?
Gdy czytam komentarze w internecie, dochodzę do wniosku, że wyrażanie swoich poglądów grozi w Polsce statusem męczennika. Im bardziej szczerze mówisz o tym, co myślisz, tym większa wylewa się na ciebie fala hejtu. Szkoda, że tak dużo energii tracimy na ataki personalne. Zamiast tego w dyskusji powinniśmy skupić się na diagnozie problemów i szukaniu najlepszych rozwiązań.