Wyrzucony za burtę [FELIETON]
Mogę się tylko domyślać, jak bardzo Szanowne Czytelniczki i Szanownych Czytelników drażnią telefony z nieznanych numerów. Czasami staramy się być mili i usiłujemy przerwać potok słów, grzecznie mówiąc „dziękuję, nie jestem zainteresowany”. Innym razem zirytowani rozłączamy połączenie i z ciężkim westchnieniem wracamy do przerwanych zajęć. Najczęściej zachodzimy wtedy w głowę, skąd oni mają nasz numer i jakim cudem przedstawiają nam ofertę kupna czegoś, co najczęściej jest nam niepotrzebne. Czujemy bowiem, że ktoś narusza nasze prawo do prywatności, ktoś zagląda do naszego życia bez naszej zgody i wbrew naszej woli.
W ostatnich dniach wszystkich nas zaalarmowała sytuacja, w której nie chodzi już o ujawnienie numeru telefonu, ale o najbardziej chronioną prywatną informację, taką, którą ujawniamy tylko najbliższym, informację o stanie zdrowia. W poczuciu bezkarności i wszechwładzy minister zdrowia ujawnił dane o lekach, jakie przepisał jeden z lekarzy. Przez wiele dni urzędnicy rządowi, PiS-owscy rzecznicy prasowi bagatelizowali sprawę i zapewniali nas wszystkich, że to normalne, oczywiste, potrzebne i służące całemu społeczeństwu, co więcej, że jest to niezbędne ze względu na ważny interes publiczny. I kolejny raz okazało się, że interes partyjny jednego ugrupowania zastąpił interes publiczny służący każdemu nas.
W dobie cyfrowego świata, gdzie ujawniamy nasze dane, chcąc uzyskać dostęp do usług lub kupić produkty, niezbędne jest zaufanie do tych, którzy mają prawo przetwarzać i gromadzić te dane, w tym do instytucji państwa i urzędników. Dymisja ministra zdrowia po kilkudniowej zwłoce związana była wyłącznie z ogłoszeniem wyborów. Dlatego zdymisjonujmy 15 października w dniu wyborów cały ten rząd, nierozumiejący, czym jest ochrona naszej prywatności.
Chcesz przeczytać, co do przekazania mają inni nasi felietoniści? Kliknij tutaj, aby sprawdzić Tylko Toruń lub tutaj, aby sprawdzić Poza Toruń.