Smutne oczy bohatera ze Złotorii
Gdyby nie zimna krew Janka Więciorkowskiego ze Złotorii, w Wiśle utonęłoby trzech chłopców. Dwóch udało się mu uratować. By ocalić trzeciego, zabrakło kilku chwil…
Weszli do rzeki tylko na chwilę, żeby się schłodzić. Nie zdjęli nawet koszulek, pływać nie zamierzali. Chcieli tylko pochodzić po przybrzeżnej płyciźnie. Robili to wcześniej wiele razy w tym miejscu – zresztą nie tylko oni. Można tu odejść od brzegu na kilka metrów, a woda wciąż sięga do kolan. Trzeba tylko wiedzieć, że tuż przy kamiennej główce jest gwałtowny uskok i do dna dalej jest niż do brzegu. Kacper nie wiedział.
Poniedziałek był wyjątkowo upalny. Kilku chłopaków, którzy właśnie skończyli podstawówkę, wyruszyło rowerami w okolicę ruin średniowiecznego zamku położonego przy ujściu Drwęcy do Wisły. Miejsce jest wyjątkowo malownicze, często dochodzą stąd odgłosy plenerowych spotkań. Jest tu polanka z miejscem na ognisko, w pobliżu sporo suchego drewna, drzewa dają cień, a woda – ochłodę.
Pewnie z nimi wszedłbym do tej wody, tylko zachciało mi się siku i zatrzymałem się pod drzewem – zaczyna najsmutniejszą w swoim życiu historię Janek Więciorkowski. – W pewnej chwili usłyszałem krzyk „Darek, ratuj!” i od razu wiedziałem, że to nie są głupie żarty, tylko naprawdę dzieje się coś bardzo złego.
Kilka minut dramatu
Janek ruszył pędem do kolegów. Gdy wbiegł na piasek, zobaczył kilka metrów od brzegu trzy głowy kolegów i ręce szukające nad taflą wody jakiegokolwiek oparcia. Janek nie analizował, nie było czasu. Potem od strażaków dowie się, że to, co zobaczył, to typowa walka tonącego o utrzymanie się na powierzchni – kosztem ratującego. Dwaj chłopcy – Darek i Kacper – podeszli do kamiennej główki, nieświadomi, że zbliżają się do miejsca, z którego nurt wybrał piasek i pozostawił głęboką na kilka metrów otchłań. Pierwszy fałszywy krok postawił Kacper, z pomocą próbował mu przyjść Darek, ale tonący zaczął wciągać i jego. Na ratunek ruszył wtedy najlepiej z nich zbudowany Piotrek – kuzyn Kacpra. Jego na dno zaczęło ciągnąć już dwóch…
W pierwszej chwili chciałem rzucić im but z wyciągniętym sznurowadłem, ale to przecież by nie wystarczyło – mówi Janek Więciorkowski spokojnym głosem, ma duże, pełne przejęcia, ciemne oczy. – Potem uznałem, że rzucę im plecak, ale on przecież by zatonął… Wiedziałem, że coś zrobić muszę, bo oni z każdą chwilą coraz bardziej się zanurzali…
Wzrok Janka zatrzymał się na wyrzuconym na brzeg konarze. Choć miał około czterech metrów długości i nie był najlżejszy, Janek zdołał nim szarpnąć i wepchnąć do rzeki w stronę walczących o życie kolegów. Pchał z całej siły, całym ciałem – tak jak tata uczył go radzić sobie z ciężarami. Pamiętał lekcję ojca – „z krzyża musisz, nie tylko z rąk”. Tak zrobił, choć sam nie wie, skąd miał tyle sił. Jeszcze nie wie, że to strach i adrenalina…
Nie pamiętam, kto pierwszy złapał się tego konara, Darek czy Piotrek, bo patrzyłem tylko na Kacpra – dodaje Janek Więciorkowski. – Wiedziałem, że on nie umie pływać i z każdym ruchem coraz bardziej się zanurzał. Patrzyłem mu w oczy, kiedy zobaczyłem, jak znieruchomiała mu twarz, z wody ledwo wystawał mu tylko nos. Potem nad powierzchnią została tylko ręka, a po chwili i ona zniknęła. Powiedziałem do Piotrka: straciłeś kuzyna.
Dramat rozegrał się trzy, może cztery metry od brzegu. Kiedy pozostali przy życiu chłopcy wydostali się na ląd, zaczęli wykrztuszać wodę z płuc. Piotrek chwycił telefon, wybrał 112. Połączył się z ratownikiem, jednak nie był w stanie mówić wyraźnie i składnie. Oddał aparat Jankowi, a po chwili zwymiotował.
Ile to trwało? Może pięć minut? Może mniej, nie potrafię powiedzieć – zwiesza głowę Janek Więciorkowski. – Ja będę już do końca życia pamiętał to jego spojrzenie…
W Złotorii jeszcze przez wiele dni będzie mowa o tragedii i uśmiechniętym Kacprze. Chłopiec był powszechnie lubiany i bardzo zdolny. Koledzy zazdrościli mu, że biegle mówi po angielsku i zdał świetnie egzamin ósmoklasisty. Wybrał sobie dobre technikum, był oczkiem w głowie swojej mamy.
Gdyby nie Janek, nie szukalibyśmy tylko jednej ofiary Wisły – mówią strażacy z OSP Złotoria. – Tak naprawdę zrobił więcej, niż mógł, żeby uratować kolegów. Wielu uważa, że jest bohaterem, ale kiedy widzi się śmierć kolegi, do tego w tak młodym wieku, to jednak to bohaterstwo nie jest najważniejsze. Tragedia pozostaje tragedią… Może gdyby w szkole mniej było niepotrzebnych zajęć, a więcej wuefu i obowiązkowej nauki pływania, nie doszłoby do tego nieszczęścia?
Na niewielkiej plaży w pobliżu ruin średniowiecznego zamku ustawiono znicze. Nikt już tu się nie kąpie, nie próbuje spacerować po przybrzeżnej płyciźnie. Janek przyjeżdża tu na rowerze. Siedzi sam i wpatruje się w toń wielkimi, ciemnymi oczyma.
PS. Imiona bohaterów, poza Jankiem, zostały zmienione
Kamila Mackiewicz
23 lipca 2023 @ 10:34
Janku zrobiłeś wszystko to co jest możliwe nie każdy by tak postąpi jak Ty trzymam kciuki za Ciebie.
Jestem z Ciebie dumna 🙂
Wyrazy współczucia dla rodziców i przede wszystkim sił bo teraz będą im potrzebne 🙁
Spoczywaj w spokoju 🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤
FC
23 lipca 2023 @ 09:26
Podle to zabrzmi, ale czemu ósmoklasista nie umiał pływać? O zagrożeniu jakim są wiślane łachy p. Ławańska opowiadała nam na goegrafii chyba już w czwartej klasie, o wirach w Drwęcy wie każdy kto na nią spojrzał, uskok na plaży w Dzikowie też nie jest tajemnicą…
Sly
22 lipca 2023 @ 21:53
Patrząc na to co dzisiaj młodzież ma w głowach to napiszę szczerze, że oddaje Ci Janku hołd. Traumę przeżyłeś również i Ty, ale w tej sytuacji zachowałeś się najlepiej jak mogłeś się zachować. Trzymaj się młodzieńcze i trzymam za Ciebie kciuki !!!
Voytii
23 lipca 2023 @ 21:03
Prawda – szkoda że nie nauczył się pływać. Mam córkę i już jak miała 8 lat zaczęła chodzić na naukę pływania
z sąsiedniej wsi
22 lipca 2023 @ 21:03
Wspaniały komentarz Panie Marcinie, myślę że wiele osób jest bardzo bardzo dumnych z Janka a na ręce rodziców Kacpra składam wyrazy współczucia i życzę mnóstwo siły:(
Marcin
22 lipca 2023 @ 13:23
Janku Bracie..
Mam nadzieję, iż po tragedii jaka dotknęła Ciebie i Twoich bliskich nie zostałeś z tym sam.
Bohaterzy mają najtrudniej.
Pamiętaj, że teraz nie jest czas na rozmyślanie co mogłeś jeszcze zrobić a co zrobić inaczej.
Zrobiłeś wszystko co mogłeś i zrobiłeś to najlepiej jak mogłeś ❤️
Nie znamy się, ale jestem z Ciebie dumny i dziękuję Ci za to że jesteś.
🥰