Budowa stopnia wodnego w Siarzewie. Czy kolejna zapora na Wiśle to dobre rozwiązanie?
4,5 mld zł ma wynosić koszt budowy stopnia wodnego w Siarzewie. Powstanie kolejnej zapory na Wiśle wydaje się przesądzone. Przetarg na opracowanie dokumentacji został już ogłoszony, a sama budowa ma zostać ukończona w 2029 r. Stopień wodny ma zapewnić okolicy ochronę przeciwpowodziową i zabezpieczyć istniejącą od ponad 50 lat zaporę we Włocławku. Inwestycja w Siarzewie budzi jednak wątpliwości środowisk związanych z Wisłą.
Siarzewo to gigantyczny wiślany projekt, o którym w regionie mówi się od lat. Jego realizacja oznaczać będzie zupełnie nowe rozdanie dla mieszkańców okolicy tego odcinka „królowej polskich rzek”. 12 marca pojawiła się informacja o ogłoszeniu przetargu na opracowanie dokumentacji projektowej. Sama budowa ma ruszyć na przełomie 2023 r. i 2024 r. i zakończyć się w 2029 r. Zapora pochłonie 4,5 mld zł. Wody Polskie przekonują, że jej powstanie przyniesie wiele korzyści. Ochroni przed suszami i powodziami, pomoże w rozwoju turystyki i zwiększy udział zielonej energii, za sprawą planowanej elektrowni wodnej. Brzmi dobrze. Czy jednak ma to pokrycie w rzeczywistości?
Prawdziwym problemem tego odcinka Wisły jest pogarszający się stan zapory we Włocławku. I temu prędzej czy później trzeba będzie zaradzić. Rozwiązaniem ma być właśnie położona 30 km w dół rzeki nowa zapora w Siarzewie.
– Argumentem za budową stopnia wodnego w Siarzewie jest fakt, że istnienie zapory we Włocławku generuje duży problem. Zbiornik włocławski zaczyna się już w Płocku. Płynący z wodą piasek zaczyna w tym miejscu zwalniać i się osadzać. Dalej płynie tylko woda. Piasek poniżej zapory jest wypłukiwany, przez co w ciągu ostatnich 50 lat dno rzeki obniżyło się tam o 4 m. W pewnym momencie podstawy zapory włocławskiej mogą zostać naruszone – wyjaśnia Jakub Gołębiewski, prezes Fundacji Wolna Wisła.
Rozwiązania są trzy. Najprostszym wydaje się dosypywanie ubywającego piasku spod zapory. Jest to tzw. „karmienie rzeki”. To jednak tylko działanie doraźne, bardziej łagodzące objawy niż będące lekiem. Problemowi skutecznie można zaradzić, albo likwidując zaporę we Włocławku, albo budując nową – w Siarzewie. Zapadłe w tej sprawie decyzje wskazują na ostatni scenariusz. Czy jednak jest on lepszy? Przyjrzeliśmy się bliżej pozostałym argumentom zwolenników powstania stopnia wodnego. Zgodnie z zapewnieniami Wód Polskich zapora będzie spełniała rolę przeciwpowodziową.
– To tylko w niewielkim stopniu prawda. Zbiorniki zaporowe chronią przed powodzią w niewielkim stopniu. Żeby tak działały, musiałyby być puste, by wypełniały się idącymi falami. Zbiornik obecnie wykorzystywany jest do produkcji prądu, a do tego potrzeba w nim wody – tłumaczy Jakub Gołębiewski. – W 2010 r. mieliśmy trwający 5 dni stan powodziowy. Zbiornik włocławski, który jest większy niż ten planowany w Siarzewie, rezerwę na przyjęcie fali powodziowej zużył w 14 godzin. Potem musiał już puszczać całą wodę, którą przyjmował. Dodatkowo zimą stojąca na zbiorniku woda zamarza, a na płynącej rzece nie. Mieliśmy tego próbkę kilka tygodni temu, kiedy właśnie zapora włocławska generowała jedyne zagrożenie powodziowe na Wiśle.
Zapora w Siarzewie ma także przystosować rzekę do transportu, umożliwiając swobodny przepływ towarów, w tym tych wielkogabarytowych.
– Ten argument również jest nietrafiony. Co można transportować z Siarzewa do Płocka? Siarzewo nie jest portem ani terminalem kontenerowym. To wioska, która ma kilka domów. Gdybyśmy zbudowali całą kaskadę do Tczewa, można by to połączyć w wysokiej klasie żeglowności z Gdańskiem. Coś takiego zajęłoby jednak około 100 lat. Nikt, kto miałby własny kapitał, nie zainwestowałby go, by po 100 latach zaczął się spłacać – mówi prezes Fundacji Wolna Wisła.
Jeżeli taki scenariusz się sprawdzi, za 100 lat będzie można korzystać ze szlaku transportowego przez Wisłę. Zapora w Siarzewie będzie jego pierwszym przystankiem, który blisko 4,5 mld zł pochłonie jednak już teraz. Kolejne zapory dzielące rzekę na odcinki będą kosztowały kolejne miliardy, a każda z nich do czasu budowy następnej narażona będzie na problem, o którym obecnie mówi się w kontekście Włocławka.
– Nie szedłbym drogą kaskadyzacji. Sprawa Siarzewa nie załatwia problemu. Za kilkadziesiąt lat znów się pojawi i trzeba będzie budować kolejną zaporę – dodaje Jakub Gołębiewski.
Alternatywą jest rozbiórka zapory we Włocławku. Technicznie jest to możliwe, choć obecnie mało prawdopodobne. Pozwoliłoby jednak w dłuższej perspektywie zaoszczędzić na budowie kolejnych kaskad. Wiązałoby się to także z powrotem do polskich rzek ryb wędrownych, jak łosoś i jesiotr, które zostały wyparte przy budowie włocławskiej zapory.
Wody Polskie zdają się być świadome kontrowersji, jakie budzą plany wobec Siarzewa.
– Budowa SW Siarzewo jest dla regionu bardzo ważną i oczekiwaną inwestycją. Do tej pory najchętniej o inwestycji wypowiadali się jej przeciwnicy. Jednak głos sprzeciwu nie jest jedynym głosem w tej sprawie i nie wyraża opinii całego społeczeństwa, czy nawet społeczności lokalnej. Liczne głosy poparcia (zebrano ponad 100 tys. podpisów popierających jak najszybszą budowę stopnia wodnego), do tej pory pominięte, zaczynają być słyszalne i wreszcie będą miały oddźwięk, a także będą konstruktywnym i prorozwojowym aspektem w przygotowywaniu inwestycji – czytamy w informacji o ogłoszeniu przetargu.
W kontrze wobec „do tej pory pomijanych głosów” stanęli jednak ekolodzy. Fundacja WWF Polska, zajmująca się ochroną przyrody, w styczniu uruchomiła internetową petycję skierowaną do Ministerstwa Infrastruktury w sprawie „wstrzymania budowy nowych tam oraz rozbiórki tych niepotrzebnych”. Jak wskazuje WWF, mitem jest, że sztuczne zapory chronią przed suszą. Zdaniem ekologów negatywnie wpływają na środowisko naturalne i przyczyniają się do wyparcia niektórych gatunków zwierząt, jak wspomniany wcześniej jesiotr. Do tej pory pod petycją dostępną na stronie internetowej WWF podpisało się ponad 16 tys. osób.
Swoje „ale” ma także młodzież, która w przyszłości ponosić będzie konsekwencje podejmowanych obecnie decyzji. Lewicowe organizacje młodzieżowe z regionu wystosowały niedawno apel do premiera o wycofanie się z budowy zapory w Siarzewie.
Wszystko wskazuje na to, że wokół Siarzewa będzie głośno jeszcze przez wiele lat. I nic dziwnego, bo jest to inwestycja, która zaważy na losach „królowej polskich rzek”.
– Czy nie lepiej za 4,5 mld zł już w kilka lat wybudować przystanie i bazę turystyczną nad całą Wisłą w Polsce, umożliwić żeglugę średnioskalową, dać pracę setkom ludzi i zacząć w zrównoważony sposób wykorzystywać wielki skarb, który mamy? Nikt z nas nie doczeka końca tych wielce kosztownych inwestycji, a może się okazać, że przyszłe pokolenia żyjące w czasach kryzysu przyrody wcale nam za to nie podziękują… – dodaje Jakub Gołębiewski z Fundacji Wolna Wisła.
Czy głosy sprzeciwu okażą się słyszalne dla decydujących o losie Wisły? Zarówno Wody Polskie, jak i rządzący są przekonani o konieczności realizacji projektu. Słusznie?