Dobry czas dla polskiej wsi [WYWIAD]
– Po raz pierwszy w historii ośrodki decyzyjne w Polsce uznały rolnictwo za jeden z najważniejszych działów gospodarki narodowej. Biorąc pod uwagę determinację rządu i naszą wspólną odpowiedzialność, mogę powiedzieć, że idzie dobry czas dla polskiej wsi – mówi minister rolnictwa i rozwoju wsi Jan Krzysztof Ardanowski
Dożynki to podsumowanie zbiorów, ale także czas, w którym cały naród dziękuje rolnikom za ich ciężką pracę.
W tym roku szczególnie mamy za co rolnikom dziękować. Ich praca zapewniła Polakom bezpieczeństwo żywnościowe szczególnie ważne w czasie kryzysu związanego z epidemią koronawirusa.
Byłem bardzo zatroskany o to, czy – po bezśnieżnej zimie i przy braku opadów wiosennych – nie dotknie nas kolejny rok klęski suszy. Deszcze przyszły w ostatnim możliwym, krytycznym momencie. Gdyby nastąpiły dwa tygodnie później, byłaby to absolutna tragedia. Te deszcze uratowały zbiory, dzięki nim przyroda nadrobiła wszelkie opóźnienia. Teraz mamy już końcówkę żniw, z całej Polski płyną informacje o tym, że plony są nawet lepsze niż w latach minionych, a nie powinny nas zawieść również rośliny późnego zbioru, takie jak ziemniaki, buraki, fantastyczna w tym roku kukurydza. To dla rolników i konsumentów dobra wiadomość.
Niestety niektóre sektory rolnictwa mocno ucierpiały z innego powodu – epidemii koronawirusa. Pod koniec lipca rząd przyjął z pana inicjatywy program wsparcia dla rolników, którzy stracili najwięcej.
Najbardziej ucierpiały branże zależne od eksportu. Transport międzynarodowy na długie miesiące praktycznie zamarł. Dlatego podjęliśmy decyzję, żeby pomóc rolnikom bezpośrednio dotkniętym koronawirusem. To głównie producenci mięsa: wołowiny, wieprzowiny, drobiu, baraniny, jagnięciny, mleka i przetworów mlecznych, a także ogrodnicy, którzy na wiosnę nie sprzedali roślin ozdobnych. Właśnie kończą się ostatnie ustalenia, jak ta pomoc będzie wyglądać. Niestety długo trwały negocjacje z Unią Europejską, która nie zaoferowała żadnych dodatkowych pieniędzy dla rolników. Za zgodą Komisji Europejskiej przesunęliśmy część niewykorzystanych środków z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich, przeznaczając je na pomoc rolnikom. Niebawem rozpocznie się nabór wniosków. Gwarantuję, że wszyscy, którzy ponieśli negatywne skutki ekonomiczne epidemii ze wskazanych sektorów otrzymają pomoc. Chcemy pomóc jak największej liczbie poszkodowanych, jednak obowiązujące ograniczenia unijne decydują, że wielkość pomocy na jedno gospodarstwo wyniesie maksymalnie 7 tys. euro. W sumie przeznaczymy na to 284 mln euro, czyli około 1,2 mld zł.
Trwają właśnie negocjacje w sprawie budżetu na unijną perspektywę 2021-2027. W lutym 2020 r. 9 państw Europy Środkowo-Wschodniej podpisało „deklarację warszawską” – apel o wyrównanie płatności bezpośrednich dla rolników pomiędzy państwami Unii Europejskiej.
To spotkanie odbyło się z mojej inicjatywy. Wspólnie wystąpiliśmy z dobrze uzasadnionym postulatem „dużego” budżetu rolnego, który jest niezbędny, by rolnicy mogli zapewnić bezpieczeństwo żywnościowe Europie, a także zrealizować nowe oczekiwania społeczeństwa europejskiego, takie jak wynikająca z „Zielonego ładu”, strategia „od pola do stołu” czy strategia bioróżnorodności. Twarda polityka przynosi efekty – nie czekamy, jak nasi poprzednicy, aż coś nam skapnie ze stołu bogatszych, tylko logicznie argumentujemy, co nam się należy. To, co w finalnej rozgrywce po 90-godzinnym maratonie negocjacyjnym uzyskał premier Mateusz Morawiecki w ramach budżetu na lata 2021-2027, przewyższa kwotę, jaką Polska miała do dyspozycji przez dotychczasowe 16 lat członkostwa w Unii Europejskiej. Warto walczyć do końca.
Kilka miesięcy temu doprowadziłem do tego, że po raz pierwszy w historii najważniejsze ośrodki decyzyjne w Polsce: prezydent Andrzej Duda, premier Mateusz Morawiecki, a także wszyscy ministrowie osobno, z imienia i nazwiska, podpisali dokument deklarujący wsparcie dla obszarów wiejskich, uznając rolnictwo za nasz priorytet rozwojowy i jeden z najważniejszych działów gospodarki narodowej. Problemów w rolnictwie nigdy nie brakowało i zapewne brakować nie będzie, czy to rynkowych, czy też przyrodniczych. Jednak biorąc pod uwagę determinację rządu i naszą wspólną odpowiedzialność, mogę powiedzieć, że idzie dobry czas dla polskiej wsi.
W ubiegłym roku powołał pan do życia Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi. Jaki jest bilans dotychczasowej działalności tej placówki?
Instytut podejmuje inicjatywy w zakresie dokumentowania historii polskiej wsi zarówno w wymiarze włościańskim, chłopskim, jak i w wymiarze ziemiańskim, a także mniejszości etnicznych, roli Kościoła na obszarach wiejskich. Zadaniem Instytutu jest przywrócenie należnego miejsca wsi w narodowej historii. Ubolewam nad tym, że znaczna część społeczeństwa nie ma świadomości, jak ważną rolę odegrali chłopi w walce narodowowyzwoleńczej – w stulecie wojny polsko-bolszewickiej warto pamiętać o tym, że wtedy bez pomocy wsi młode, jeszcze nieokrzepłe państwo polskie po prostu by poległo. To wymowne, że Instytut ma piękną siedzibę w Warszawie, na Krakowskim Przedmieściu – pomiędzy Zamkiem Królewskim a Pałacem Prezydenckim, które symbolizują polską monarchię i Polskę republikańską. Walka o godność polskiej wsi nabiera szczególnego znaczenia w obliczu haniebnej dyfamacji, jakiej z powodów politycznych doznają obecnie wieś i rolnicy ze strony tzw. elit. Zresztą, czy ludzi obrażających innych ze względu na poglądy, czy rodzaj wykonywanej pracy można nazwać elitą? Ludzie dzielą się na prostych i prostaków, oby tych drugich, nawet z wykształceniem było jak najmniej, a my wszyscy byśmy umieli, budując wspólnotę wzajemnie się szanować.