Zasłużyli na naszą wdzięczność i pamięć [WYWIAD]
Z okazji 40. rocznicy powstania NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność” rozmawiamy z szefem prezydenckiej Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich Janem Krzysztofem Ardanowskim.
Jakie znaczenie dla historii wsi miało powstanie związku?
Już od czasów II wojny światowej niezależna od władzy organizacja chłopska była marzeniem rolników. Komuniści obawiali się niezależnego ruchu chłopskiego. Duża liczba działaczy chłopskich związanych z przedwojennym ruchem ludowym została w pierwszych latach po wojnie zamknięta w więzieniach, a około 200 zostało skrytobójczo zamordowanych przez władze komunistyczne. Działać mogły tylko organizacje akceptowane przez komunistów, takie jak kolaborujące z nimi Zjednoczone Stronnictwo Ludowe, które odcięło się od przedwojennych, witosowych tradycji. Przez cały okres powojenny chłopi nie godzili się z władzą komunistyczną, która chciała odebrać im ziemię. W tym czasie rolnicy marzyli o utworzeniu samodzielnej organizacji rolniczej. Pierwsze próby miały miejsce jeszcze przed sierpniem 1980 r. Władze zgodziły się na rejestrację związku zawodowego „Solidarność”, ale nie wyraziły zgody na utworzenie związku zawodowego rolników. Rolnicy organizowali różne protesty i strajki. Widząc determinację i twardą walkę chłopów, a także wsparcie dla nich ze strony Kościoła, władze komunistyczne wreszcie zgodziły się na utworzenie NSZZ RI „Solidarność”.
Czy powstanie NSZZ RI „Solidarność” miało znaczenie dla ogólnej drogi odzyskania przez Polskę suwerenności?
Tak, jestem przekonany, że to był jeden z ważniejszych etapów. Wątek chłopski jest mniej znany, ale równie istotny. Związek zawodowy nie był tylko od załatwiania ekonomicznych interesów rolników. One oczywiście były w postulatach, jak choćby odejście od faworyzowania gospodarstw państwowych i spółdzielczych, które pomimo wielkich subwencji były przykładem nieudolności i marnotrawstwa, ale bardzo ważne były też postulaty społeczne i ideowe. Rolnicy domagali się niekwestionowanego prawa do wyznawania religii, do kształcenia dzieci według własnych przekonań, lekcji religii w szkołach, transmisji mszy św. w radiu i telewizji. Dopiero współpraca rolników z robotnikami przynosiła efekty.
Jakie osoby z historii związku mógłby pan wskazać jako najważniejsze dla dziedzictwa „Zielonej »Solidarności«”?
Zawsze są pewne osoby, które są szczególnie wyróżniane, ponieważ przez chwilę miały jakąś szczególną rolę, jak np. Wałęsa w 1980 r., bo przecież informacje o jego agenturalnej przeszłości pojawiły się później. Taką osobą na arenie ogólnopolskiej był Jan Kułaj, pierwszy przewodniczący „Solidarności” Rolniczej. Ważną rolę odegrali Janusz Rożek i Henryk Bąk. Także aktywny do tej pory Gabriel Janowski. W naszym województwie była to rodzina Bartoszczów spod Inowrocławia, w naszym regionie Stanisław Janisz (ziemia dobrzyńska) czy Antoni Łapczyński z Chełmży. Ważną rolę odgrywał także aktywny do tej pory Michał Leszczyc-Grabianka z Kowalewa Pomorskiego. Ja w tym czasie byłem studentem i szefem Niezależnego Zrzeszenia Studentów ATR w Bydgoszczy, czyli „Solidarności” Studenckiej, która bardzo wspierała rolników. Bardzo ważne, aby nazwiska tych ludzi nie uległy zapomnieniu, dlatego w tym roku, z okazji 40. rocznicy rejestracji związku, ukazał się piękny kalendarz temu poświęcony. Został wydany przez utworzony przeze mnie Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi w Warszawie. Duży w tym udział miał pan Michał Leszczyc-Grabianka, któremu jestem wdzięczny.
Jak pan widzi funkcjonowanie związku współcześnie?
W tej chwili cały ruch związkowy jest dość słaby. Ludzie są zajęci swoimi prywatnymi sprawami i uważają, że od rozwiązywania wszelkich problemów są władze państwowe wybierane w drodze demokratycznych wyborów. Wielu rolników nie angażuje się w żadną działalność związkową. Jednak na tle innych rolniczych organizacji, „Solidarność” Rolnicza jest tym jasnym przykładem działalności rolników.
Czy związek może mieć wpływ na wyzwania współczesnego rolnictwa, takie jak „Zielony ład”?
To w dużej mierze zależy od władz państwowych. Ja, pełniąc funkcję ministra, może też dlatego, że jestem członkiem NSZZ RI „Solidarność”, starałem się wsłuchiwać w głos związku i realizować te postulaty, które zgłaszają rolnicy z tego związku. Chciałbym, żeby kolejni ministrowie traktowali „Solidarność” Rolniczą tak samo poważnie jak ja.
Jak pan widzi współpracę między związkami zawodowymi rolników indywidualnych a izbami rolniczymi? Czy jest możliwa i potrzebna?
Izby rolnicze są samorządem, nie są związkiem zawodowym. Niektórzy mylą to pojęcie i myślą, że izby powinny „wejść w buty” związku zawodowego. Izby reprezentują wszystkich rolników, a związki zawodowe złożone są z tych rolników, którzy chcą w nich działać. W wielu województwach ta współpraca układa się dobrze, w niektórych natomiast nieco gorzej. To są raczej problemy personalne między niektórymi działaczami, a nie strukturalne. Związki zawodowe w kolejnych wyborach mogą walczyć o to, aby wprowadzić swoich przedstawicieli do władz izb i mieć wpływ na to, jak działa samorząd zawodowy rolników.
Czy nad historią NSZZ RI „Solidarność” potrzebne są nowe badania naukowe? Jakie instytucje powinny się nimi zajmować?
Badania oczywiście są potrzebne. Jest wiele spraw, które wymagają ustalenia. Są zapiski rolników, także tych, którzy już nie żyją, które warto zachować i przekazać następnym pokoleniom. Proszę więc osoby, które dysponują materiałami z końcówki lat 70. i z lat 80., związanymi z wsią i walką rolników o godność i wolność, o dostarczanie ich do Instytutu Pamięci Narodowej. Ja dołożyłem swoją cegiełkę, tworząc Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi, który również zajmuje się dokumentowaniem tych wydarzeń. Wszyscy chłopscy bohaterowie zasłużyli na naszą wdzięczność i pamięć o nich.