Uzależniamy się od rozdawnictwa [WYWIAD]
O obecnym działaniu władz powiatu, inwestycjach, wyzwaniach oraz planach przedwyborczych – z Mirosławem Graczykiem, byłym starostą toruńskim, a obecnie radnym powiatu toruńskiego, rozmawia Arkadiusz Włodarski.
Jak ocenia pan to, co dzieje się w powiecie toruńskim, odkąd przestał pan pełnić funkcję starosty?
To zależy, jak chcemy dokonać oceny. Z punktu widzenia inwestycji realizowanych przez obecne władze powiatu powinna ona być pozytywna i taka jest z mojej strony. Dobrze oceniam zdolność finansową związaną z pozyskiwaniem środków, chociaż mam tu też uwagę krytyczną. To, że jako mieszkańcy powiatu czerpiemy z hojności władz rządowych to jedno, a drugie to ocena takiego rozdawnictwa z punktu widzenia ustrojowego. Uzależniamy się od rozdawnictwa. Tracimy niezależność i samodzielność. Należy się może cieszyć, że powiat toruński otrzymuje miliony, czy to z Polskiego Ładu lub Funduszu Inicjatyw Lokalnych, bo te środki są dużo większe niż dostają inne samorządy. Nie są one jednak przyznawane obiektywnie i mam wątpliwości, na ile to jest zasługa merytorycznego przygotowania władz powiatu, a na ile to są inne czynniki.
A co z samymi inwestycjami?
Jeśli chodzi o zdolność inwestycyjną, to obecne władze, pomimo zmian podatkowych i zmniejszania samodzielności w decyzjach, dobrze wykorzystują środki. Gdybym miał odnieść się do zakresu inwestycji to większość z nich jest kontynuacją naszych planów i zamierzeń. Proces inwestycyjny jest długoletni, nie da się tego zrobić z dnia na dzień. Ostatnio oddano do użytku halę sportową oraz pracownię agrotroniki w Gronowie. Już wiele lat temu było to marzeniem dyrekcji szkoły, ale zawsze nam na to brakowało pieniędzy. Powiat realizuje dobrze swoje zadania własne. Nie mam tu zastrzeżeń. Jedyna rzecz, która nieco mnie niepokoi, to rozrost administracji i pewna czystka wśród pracowników.
Pozostając przy kwestii administracji. Z czego wynikają te czystki w niej oraz jednocześnie jej rozrost?
Uznaję prawo do tego, by pracodawca, jakim jest starosta, dobierał sobie kadrę według własnej oceny. Mam jednak wrażenie, że było to zbyt intensywne. Z jednej strony zwiększyły się etaty, nie do końca to może jest związane z rosnącymi zadaniami, a z drugiej strony nastąpiła wymiana kadrowa. Zdarzało się tak, że wymieniano pracowników na “swoich”. Szanując prawo starosty do takich decyzji mam wątpliwości, czy to nie była zbyt duża skala.
Czy w takim razie lepiej pracuje samorząd, w którym jest więcej pracowników, ale każdy z nich ma mniej przydzielonych zadań, czy też jednak taki, gdzie kadra jest mniejsza, zaś każdy pracownik ma nieco większy zakres obowiązków?
Wydawałoby się, że im więcej pracowników, tym zdolność do wykonywania zadań jest większa, ale wszystko zależy od podziału ról, kompetencji, samodzielności i kreatywności pracowników. Nie można więc powiedzieć, że więcej to lepiej, zaś mniej to gorzej. Wszystko zależy od właściwej organizacji. Ważna jest kwestia motywacji, klimatu w pracy.
W ostatnich latach pojawiły się wielkie wyzwania: walka z koronawirusem oraz wojna na Ukrainie i związany z nią kryzys uchodźczy. Czy pańskim zdaniem powiat dobrze poradził sobie w tej nadzwyczajnej sytuacji?
To prawda, że obecny zarząd powiatu funkcjonuje w innym otoczeniu. Te zdarzenia były dominujące i rzutowały na wszystko. Także inflacja powoduje zwiększone koszty utrzymania. Proszę jednak pamiętać, że samodzielność podejmowanych decyzji w ramach kompetencji powiatu jest niewielka. Wszystkie samorządy były podporządkowane pod działania podejmowane przez rząd, zarówno jeśli chodzi o plany, jak i środki na wykonywanie tych zadań. Mówię tu między innymi o zabezpieczeniu personelu i mieszkańców w DPSach, czy pacjentów szpitala powiatowego. W tym miejscu należy wspomnieć o dużym wsparciu finansowym na te obszary ze strony marszałka województwa. W przypadku uchodźców te czynności w większości podejmowały samorządy gminne, były one wystarczające jak na skalę problemu. Nie jesteśmy na ścianie wschodniej, gdzie to wygląda inaczej. Samorządy zdały egzamin, ale zdali go także mieszkańcy, przyjmując uchodźców pod swoje dachy, nie czekając na to, czy będą na to jakieś pieniądze. Powiat koordynował te zadania na polecenie wojewody. Wielkich przesunięć w budżecie nie było. Niemniej oceniam te działania pozytywnie.
Jakie wyzwania stoją przed powiatem toruńskim w tym roku?
Jest to oczywiście realizacja budżetu i zadań w nim zapisanych. Przede wszystkim cele inwestycyjne. Życzę, żeby były one realizowane zgodnie z założeniami i w ramach zapisanych w budżecie środków. To główny cel. Bezproblemowa realizacja inwestycji jest trudna, można by rzecz że praktycznie niemożliwe, ale mam nadzieję, że zarząd sobie z tym poradzi. Wiemy już, że odkładany jest plan związany z budową nowej siedziby starostwa. Moim zdaniem słusznie, gdyż to jest decyzja długofalowa, dość kosztowna i wymaga nowych przemyśleń, sądzę też że ponownej akceptacji przez nową radę, która za rok dokona ostatecznej decyzji. Trudno jest mi odnieść się do pozostałych działań zarządu, gdyż dzieli się on z nami tylko planami inwestycyjnymi, natomiast cele pozainwestycyjne wyznacza samodzielnie, bez konieczności akceptacji ze strony radnych powiatu.
Sprawa z nową siedzibą starostwa trwa już od jakiegoś czasu. Czy gdyby pan miał teraz podejmować decyzję, to co by pan zrobił: budował przy Skłodowskiej-Curie, jak jest planowane, szukał nowego miejsca, może nawet w centrum Torunia, czy zostawiłby pan stan obecny?
Takich decyzji nie podejmuje się samodzielnie, do tego potrzeba zgody radnych, ale także pewnej akceptacji społecznej. Niedawno nową siedzibę otworzył powiat chełmiński. Nie da się pracować efektywnie bez właściwych warunków lokalowych. Powiat toruński w zasadzie od początku inwestował w szkoły, domy pomocy społecznej, czy też szpital. Tam dbał o jakość usług. Wydaje się, że potrzeby podstawowe związane z tymi instytucjami spełniają się, więc można już myśleć o własnej siedzibie. Gdy radni podjęli decyzję o przeniesieniu się z ul. Chełmińskiej na Towarową, nie mieliśmy takich środków, by budować nową siedzibę, nie chcieliśmy też jej budować kosztem innych zadań, w tym drogowych. Dlatego zdecydowaliśmy się na najem budynku. Dzisiaj możliwości finansowe są większe. Ale na tym etapie nie wiem, czy nowa siedziba będzie finansowana z własnych środków czy w innej formie. Była okazja, by kupić działkę w korzystnej cenie od Skarbu Państwa, dużo niższej od wartości rynkowej. Ważne, żeby ta lokalizacja miała dogodny dojazd oraz parking, bo to jest najistotniejsze dla mieszkańców. Nie musi być w centrum, zresztą tam grunty są drogie. Większość mieszkańców dociera do siedziby własnym transportem.
Za nieco ponad rok odbędą się wybory samorządowe. Czy myślał już pan o tym, by ponownie ubiegać się o stanowisko starosty?
Będę startować w wyborach na radnego, będę zabiegać o to, aby mieszkańcy gmin Czernikowo i Obrowo ponownie oddali na mnie głos. Natomiast decyzja, kto będzie starostą, nie jest dla mnie teraz najważniejsza, nie zależy też od mojej i wyborców woli. Układanka powyborcza pomiędzy poszczególnymi klubami może być różna. To sprawa drugorzędna, teraz najważniejsze jest dla mnie, by pozostać radnym, ale będę się starać, żeby grupa radnych, z którymi będę współpracował, miała szansę budowania koalicji.