Jeden drugiego brzemiona nosić… [FELIETON]
Bardzo wielu mieszkańców wsi, dotyczy to głównie ludzi z miasta, którzy szukając swojego miejsca na ziemi, osiedlili się na wsi, nie chce praktycznie żadnych inwestycji produkcyjnych na wsi. Chcieliby mieszkać w raju, nie rozumiejąc, że wieś jest miejscem aktywności gospodarczej i że na wsi żyją ludzie, którzy podejmują różne inicjatywy w swoich gospodarstwach, które mają przynosić im dochody i dać środki do życia. Blokowana jest nawet działalność rolnicza. Przeszkadza pianie koguta, przeszkadza ryczenie krowy, przeszkadza praca kombajnu wieczorem, kiedy nie ma jeszcze rosy i każdy „łapie” z pola to, co urosło. Tego typu działania wynikają z niezrozumienia, że tam żyją również ludzie, którzy muszą z czegoś żyć, a ich praca jest potrzebna dla społeczeństwa i gospodarki.
W to wszystko wstrzeliwują się organizacje nazywające się ekologicznymi, ale często przez rolników nazywane „ekoterrorystycznymi”, które dla zasady próbują nie dopuścić do żadnej inwestycji, kwestionując wszystko, buntując społeczeństwo, składając protesty, organizując blokady. Nie ma znaczenia cel inwestycji, trzeba zablokować wszystko. Znane są przypadki, że za wpłacanie odpowiedniej kwoty organizacje te odstępują od blokowania inwestycji, czyli jest to po prostu ordynarna korupcja, bo inaczej nie można tego nazwać. Proces blokowania inwestycji powinien być przez państwo absolutnie kontrolowany. Owszem, opinia społeczna jest ważna, ale to wszystko powinno być wyrażone przy tworzeniu miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Trzeba brać pod uwagę również lokalizacje na obszarach wiejskich różnych inwestycji produkcyjnych. Natomiast blokowanie przez tzw. organizacje ekologiczne powinno być bardzo ograniczone. Tylko państwo może skutecznie przeciwdziałać nadużyciom.