Największym wrogiem opozycji jest opozycja [FELIETON]
W ostatnich tygodniach w gronie opozycji wrze i dochodzi do poważnych spięć pomiędzy liderami tych ugrupowań. W gruncie rzeczy na opozycji toczy się gra o możliwie najlepsze pozycje startowe poszczególnych partii przed nadchodzącą kampanią wyborczą.
Do największego konfliktu doszło na linii Platforma Obywatelska – Polska 2050 pod koniec stycznia, kiedy Szymon Hołownia ogłosił, że jego ugrupowanie nie podjęło decyzji o wspólnym starcie z Platformą. Zwolennicy Platformy dali upust swojemu niezadowoleniu niemal we wszystkich mediach i mediach społecznościowych, wylewając swoją frustrację na Hołownię i jego partię, a zarząd PO zaczął pracować nad scenariuszem samodzielnego startu w wyborach i dogadywać się z samorządowcami z ruchu TAK! dla Polski. Taki ruch ma przede wszystkim na celu sięgnięcie po część elektoratu, który w tej chwili przypisywany jest Polsce 2050.
Choć prawdopodobieństwo powstania jednej wspólnej listy opozycyjnej zmalało do zera, między głównymi aktorami cały czas toczy się rozgrywka, której stawką jest formuła startu (wspólnie czy osobno) w wyborach oraz uzyskanie potencjału pozwalającego na osiągnięcie najlepszego wyniku wyborczego.
Platforma różnymi, często brutalnymi metodami wykorzystuje pozycję najsilniejszej partii opozycyjnej, chcąc utrzymać dominującą rolę w kształtowaniu ewentualnej wspólnej listy. Ostatnio nawet przeszła do ofensywy, narzucając z gruntu fałszywy przekaz, że głosując na mniejsze ugrupowanie, zwiększa się szanse na wygraną PiS. Próbuje w ten sposób przeciągnąć przynajmniej części elektoratu pozostałych partii opozycyjnej, do siebie.
Czy w ten sposób opozycja wygrywa swój medialny przekaz? Raczej nie. Wspólnym celem opozycji powinno być raczej wygranie wyborów, a nie gra na wyniszczenie. I dotyczy to zarówno działaczy partyjnych PO, dziennikarskich salonów, jak i „anonimowych” internetowych zwolenników.