Zgnilizna i golizna, czyli świat według Kaczyńskiego [FELIETON]
Jarosław Kaczyński jeździ po Polsce, na kolejnych spotkaniach wygadując kolejne bzdury. Wielu Polaków się z nich naśmiewa, politycy PiS-u nabierają wody w usta, jednak niektóre media szukają w tych wypowiedziach głębszego sensu. To proces skazany na porażkę, bo sensu w nich nie ma.
W „Rzeczpospolitej” przeczytałem, że to być może próba odwrócenia uwagi od bieżących problemów, bo łatwiej opowiadać o „12-letnich lesbijkach niż 18-procentowej inflacji”. Jeśli taki jest plan, to przypomina leczenie dżumy cholerą. Przecież serwując te wszystkie „anegdotki” o tym, że kobiety nie rodzą dzieci, bo „dają w szyję”, o euro po trzy złote czy kartoflach podkradanym dzikom, Kaczyński nie odwraca niczyjej uwagi. Zakładam, że Polacy, także wyborcy PiS-u, chcieliby usłyszeć od lidera partii rządzącej, co zrobi, żeby ceny były niższe, a kraj bezpieczniejszy. Kiedy zamiast tego słyszą legendy o tym, że ktoś tam rano jest kobietą, a wieczorem chce być mężczyzną, zadają sobie pytanie, co to ich obchodzi.
Kaczyński robi to, co robił od dawna – dzieli się z odbiorcami swoimi słusznymi poglądami na wszystko. Kiedyś robił to w sposób bardziej zdyscyplinowany i ograniczony. Dziś starzejący się lider PiS-u coraz bardziej traci kontakt z realnymi problemami Polaków, a w partii najwyraźniej brakuje ludzi dość odważnych, by go skrytykować.
Co z tym wszystkim powinni robić wyborcy? To, co zawsze – zadać sobie pytanie, czy właśnie komuś takiemu chcą powierzyć władzę w kraju pogrążonym w rozlicznych kryzysach. Kryzysach, za które Kaczyński sam w dużej mierze ponosi odpowiedzialność. Innymi słowy, czy współczesną Polską powinien rządzić człowiek, który o współczesności potrafi mówić tylko w kategoriach zgnilizny i golizny?