Jak umiesz liczyć… [FELIETON]
Politycy w Brukseli, głównie związani z lewicą europejską, z determinacją chcą wprowadzać rozwiązania, ich zdaniem proekologiczne, które są powszechnie krytykowane nie tylko przez rolników, ale również przez wielu ekspertów z tytułami naukowymi. Uważają, że negatywny wpływ człowieka na klimat jest bezdyskusyjny, a działalności organizacji ekologicznych nie wolno kwestionować. Jednocześnie od kilku miesięcy media europejskie i amerykańskie informują, że organizacje ekologiczne w Europie były finansowane przez Rosję. Padają nawet konkretne kwoty – to dzięsiątki milionów euro przeznaczone przez Moskwę na wspieranie tych organizacji. Nikt tego nie zdementował, nikt temu nie zaprzeczył. To trzeba wyjaśnić, czy tu czasami nie ma jakiegoś drugiego dna, czy ktoś nie kształtuje polityki europejskiej, wykorzystując naiwność Europejczyków, którym przez lata wmawiano, że Europa ma być coraz bardziej ekologiczna i zrównoważona, a tę ekologię europejską ma gwarantować rosyjski gaz. Konsekwencje takiej polityki, głównie Niemiec, odczuwamy od roku na własnej skórze. Należy także wyjaśnić, czy czasami nie jest podobnie z niszczeniem rolnictwa europejskiego i ograniczaniem jego produktywności, bo przecież w razie niedostatku żywności w Europie sprowadzi się ją z innych regionów świata, np. z Ameryki Południowej, a może z Nowej Zelandii, z którą niedawno Komisja Europejska podpisała porozumienie o wolnym handlu. To są niepokojące informacje i rzeczywiście to musi być wyjaśnione, żeby się nie okazało, że będziemy użytecznymi idiotami, którzy są prowadzeni jak bydło na rzeź, przekonani o tym, że czyniąc wielkie poświęcenia, zaciskając pasa i wprowadzając różne ograniczenia, ratujemy klimat, chronimy przyrodę na kuli ziemskiej, czyli postępujemy odpowiedzialnie i szlachetnie. A może to całkiem inne interesy są załatwiane?