Pasieki wracają do łask. „W ostatnim czasie mamy boom”
Choć bartnictwo w Polsce nie ma najbogatszych tradycji, to od kilku lat umacnia się trend na zakładanie pasiek. Grzegorz Nalazek, który połączył pracę leśnika z Gutowa z pasją do bartnictwa, opowiedział nam, dlaczego powinniśmy bardziej zainteresować się pszczołami.
Grzegorz Nalazek bartnictwem zajmuje się już od dłuższego czasu. W 2018 r. udał się na dwutygodniowe szkolenie w Białorusi, gdzie tradycje bartnicze są dużo głębiej zakorzenione niż w Polsce. Tam zdobył wiedzę i doświadczenia, dzięki którym dziś w gutowskim lesie można natknąć się na pszczoły.
– Bartnictwo w Polsce upadło jeszcze w XVII w. Dziś szkoły bartnicze w kraju zaczynają praktycznie od zera. W Białorusi jest to natomiast wciąż kultywowana dziedzina – wyjaśnia Grzegorz Nalazek.
Dla środowiska pszczoły mają ogromne znaczenie. Są głównym zapylaczem dla roślin i dzięki ich działalności wiele z nich po prostu zakwita.
– Nie tylko pszczoły zapylają, bo robią to także m.in. trzmiele. Pszczoły są jednak najbardziej znanym zapylaczem. Obecnie odczuwalny jest brak owadów zapylających – dodaje Grzegorz Nalazek.
Przyczyn takiego deficytu jest wiele. Jedną z głównych jest właśnie to, że w Polsce tradycje bartnicze nie są zbyt rozwinięte, choć w ostatnich latach nastąpił duży postęp.
– Wiele pasiek we wcześniejszych latach zostało zlikwidowanych. Od 2-3 lat wracają do łask. Cieszy, że tematem interesują się także młode osoby. Można powiedzieć, że w ostatnim czasie mamy boom na pasieki – mówi Grzegorz Nalazek.
Utrzymanie pszczół nie należy do najprostszych zadań. Pasieki nie najlepiej przyjmują się na polach, gdzie z racji monokulturowych upraw mają znacznie ograniczoną bazę pokarmową. Znacznie lepiej odnajdują się w lasach. Tutaj barć ma większe szanse na rozwój.
– Pszczoły cały czas rozbudowują swoje gniazda. By takie gniazdo było zabudowane w kłodzie bartnej, potrzeba najczęściej kilku lat. Pszczela rodzina w okresie wegetacji potrafi przynieść około 20 litrów miodu – wyjaśnia nasz rozmówca.
W lesie w Gutowie Grzegorz Nalazek dogląda rodziny założonej w kłodzie bartnej. Jaka jest metoda na jej utrzymanie? Przede wszystkim trzeba nie przeszkadzać – pszczoły muszą umieć radzić sobie same.
– Pszczoła w trzecim czy czwartym pokoleniu powinna być odporna na zjawiska cywilizacyjne, jak warroza czy grzyb. Zależy mi na tym, żeby były to pszczoły dziko żyjące, żeby jak najbardziej się rozwinęły i powstało jak najwięcej pszczelich rodzin – mówi.
Pomóc w rozwoju pszczołom może każdy. Wiele zależy od naszej własnej odpowiedzialności względem środowiska. Wystarczy nie niszczyć łąk, nie zrywać kwiatów, z których pszczoły zbierają potrzebny im do życia pyłek.
Grzegorz Nalazek współpracuje także z Fundacją Leśna Droga, która ma na celu przeciwdziałanie zanikaniu owadów zapylających. Fundacja znacznie przyczyniła się do powstania pasieki w gutowskim lesie, a w tym roku, również w Gutowie, założy łąki kwietne, gdzie posiane zostaną miododajne zioła i krzewy. Od kilku lat prowadzi także warsztaty dziania kłód bartnych.
– Uczestnicy warsztatów zapoznają się z biologią pszczoły, jej trybem życia i znaczeniem dla środowiska. W kolejnym etapie mogą samemu spróbować zrobić kłodę bartną i spróbować miodu – opowiada Grzegorz Nalazek.
Wydzianie kłody bartnej zajmuje od dwóch do trzech dni. W gotowej mogą zamieszkać pszczoły. Najbliższe takie warsztaty odbędą się w czerwcu.