Rolnicy spod Torunia: Ziemia suchsza niż pieprz
Jeśli w ciągu najbliższych dni nie zacznie porządnie padać, tegoroczne zbiory będą wręcz tragiczne. A jeśli susza utrzyma się jeszcze dłużej, będzie problem ze zbiorami także w przyszłym roku. Ceny żywności znów wzrosną – i to znacznie.
Kolejny rok w ostatnim czasie nawiedza nas susza. Zagrożone są uprawy, zaczynają się problemy z wodą dla zwierząt hodowlanych, pola uprawne wysychają na wiór, a w kranach domów powiatu toruńskiego coraz częściej pojawia się zabrudzona woda. Hydrolodzy alarmują, że problemy związane z suszą będą narastać, a Polska, w tym nasz region, na zmiany klimatu jest zupełnie nieprzygotowana.
Kto pamięta wiosenne i letnie miesiące sprzed dwóch, trzech albo tym bardziej czterech dekad, ten wie, jak bardzo zmienił się nasz klimat. Minęły czasy, kiedy wiosną panowały umiarkowane temperatury, padały ciepłe deszcze, a pogodowe anomalie należały do rzadkości.
Chcieliby sami sobie pomóc: nie mogą
To, co dzieje się na naszych polach w tym roku, to naprawdę bardzo poważny problem – mówi Karol Fałkowski ze wsi Kuźniki w gminie Obrowo, który uprawia ponad sto hektarów ziemi. – Jeśli ktoś w porę nie posypał nawozami swoich upraw, to dziś wie, że w tym roku plony będzie miał bardzo słabe, a tegoroczna uciążliwa susza z dnia na dzień pogłębia tylko straty w naszych plonach. Tegoroczna susza jest bardzo uciążliwa.
Nie tylko w gminie Obrowo rolnicy narzekają na brak wilgoci. Podobne problemy zgłaszają też gospodarze z innych części naszego regionu. Z innych województw również.
Bądźmy szczerzy, winy za brak deszczu nie można zrzucić na rząd, Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, czy jeszcze kogoś innego – załamuje ręce Karol Fałkowski. – Na pogodę nie ma siły. Choć pewnie, gdybyśmy jako państwo wcześniej uprościli przepisy pozwalające na budowę zbiorników retencyjnych, czy oczyszczanie istniejących stawów, to być może byłoby dziś inaczej. Ale tego się nie dowiemy.
Karol Fałkowski wymienia programy i projekty dotujące polskich rolników w przypadkach suszy. Dopłaty do hektara, dopłaty do tony, tanie kredyty na kopanie studni i tak dalej… Większość z nich ocenia jednak nie najlepiej. Żeby z nich skorzystać, trzeba było dysponować kapitałem. A po poprzednim roku rezerwy finansowe polskich rolników wyraźnie stopniały.
Teraz jeśli ktoś ma kredyt, to na dalsze inwestowanie go już nie stać – dodaje Karol Fałkowski. – Ceny nawozów podskoczyły mocno do góry, a ceny zbóż w skupach spadły. Do tego pojawił się w tym roku problem ze zbożem sprowadzonym z Ukrainy. Wiadomo, że człowiek zastanawia się, jak sobie poradzić i jedyny sposób to działać na własną rękę. Można próbować oczyszczać stawy, kopać oczka wodne, żeby można je wykorzystać do wykonywania zabiegów ochrony roślin czy zasilania deszczowni. Ale problem jest w tym, że bez pozwolenia robić tego nie można. Przepisy i urzędnicy są bezlitośni.
Susza zabiera miliardy
Tymczasem hydrolodzy od lat, także na naszych łamach, powtarzają, że jednym z najważniejszych skutków zmian klimatu jest problem nie tylko nawracających susz, ale i gwałtownych powodzi. Paradoksalnie oba zjawiska mają ze sobą wiele wspólnego, a jedną z przyczyn występowania miejscowych ulew i podtopień jest zmieniający się klimat i wciąż rosnąca średnia temperatura roczna.
Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wylicza, że w latach 1990-2010 zagrożenie powodziowe było przyczyną prawie 99 proc. strat wywołanych zjawiskami przyrodniczymi w naszym kraju. Z kolei raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego wskazuje, że w latach 2004-2020 w wyniku susz szkody w rolnictwie wynosiły rocznie średnio od 3,9 do nawet 6,5 mld zł. Większość tych strat nie została pokryta z budżetu państwa, a z kieszeni rolników.
W ciągu ostatnich kilku lat w okresie wiosenno-letnim zaobserwowaliśmy także zjawisko miejskich podtopień i powodzi błyskawicznych na skutek punktowych opadów nawalnych – informuje Jakub Jankowski z Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie. – Problem ten jest szczególnie widoczny na silnie zurbanizowanych obszarach miejskich ze zbytnio uszczelnionymi powierzchniami. Przez nadmierną zabudowę woda nie może swobodnie infiltrować do gruntu, zaś kanalizacja nie radzi sobie z jej zbyt dużym napływem, co powoduje miejskie powodzie błyskawiczne.
Według danych Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej poprzednie lato przyniosło najgorszą suszę od 7 lat. Aż co trzeci wodowskaz na rzekach wskazywał niskie stany wód, z kolei wilgotność gleby nie przekraczała 15 proc. Także w Toruniu i powiecie toruńskim władze niektórych samorządów apelowały o ograniczanie zużycia wody np. poprzez rezygnację z napełniania basenów.
O stan infrastruktury retencyjnej w województwie kujawsko-pomorskim oraz podejmowane w ostatnich latach działania w tej kwestii spytaliśmy biuro wojewody.
Proszę o skierowanie tego pytania do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi – poinformował nas Tomasz Wiśniewski, rzecznik prasowy wojewody kujawsko-pomorskiego.
Ministerstwo zaś odsyła do… biura wojewody.
Czy Wody Polskie dobrze gospodarzą?
Zarządcą wałów powodziowych w naszej gminie są Wody Polskie – mówi Krzysztof Czarnecki, wójt gminy Wielka Nieszawka. – Jaki jest ich stan? Nie mam przekonania, że są one wystarczająco dobrze zadbane. Choćby kanał, który ma nas ratować przed ewentualną powodzią, jest cały zarośnięty. To nie powinno tak wyglądać.
Komentarza ze strony Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie w tej sprawie zdobyć nam się nie udało. Usłyszeliśmy za to apel do obywateli.
Zacznijmy od tego, że troska o zrównoważone zarządzanie wodami jest tak naprawdę zadaniem każdego z nas – informuje Jakub Jankowski z Wód Polskich. –Swoje zadania w tym zakresie wykonują organy administracji rządowej i samorządowej, instytucje państwowe jak Wody Polskie czy Lasy Państwowe, a także organizacje pozarządowe, spółki wodne czy osoby prywatne – rolnicy, właściciele działek, a nawet mieszkańcy miast. Wspólnym mianownikiem działań jest zwiększenie odporności naszego kraju na zagrożenia związane z suszą i powodzią.